Rynek muzyki rockowej zdominowany został niemal całkowicie przez zespoły brytyjskie i amerykańskie, rzadko więc nie tyle sięgamy, co zastanawiamy się nad krajem z którego pochodzi grupa wydająca swoją muzykę. Tym razem chcę napisać kilka zdań o rockowym zespole z Włoch (proszę się nie zniechęcać, włosi potrafią grać!); właśnie wydali nową płytę „From Chaos to Eternity”, z nowym gitarzystą Tomem Hessem. Twórczość zespołu oparta jest na pomyśle poprzedniego gitarzysty Luca Turilliego, który stworzył fikcyjną krainę Algalord, co w całej ich twórczości odzwierciedlają zarówno muzyka (mieszanka symfonicznego rocka i epic metalu), jak i teksty. Na nowej płycie znajdziemy wszystko, co może podobać się osobom lubiącym muzykę ambitną, z dużą ilością wirtuozerii, co ostatnio nie często zdarza się w rocku.
Płyta zaskakuje i powala od samego początku. Zaczyna się szybką gitarą Hessa, po czym (pierwsze zaskoczenie!); wchodzi chór. Zespół zrezygnował z tradycyjnych chórków, ściana dźwięku, która nas atakuje jest zdumiewająca. Nie jest to ich nowy pomysł, robili tak już na wcześniejszych płytach. Krótki, mocny wstęp „Ad Infinitum” połączony jest z drugim, tytułowym utworem, należy raczej traktować je jako na jedną całość.
Kolejne nagranie, „Tempesta Di Fuoco” nie osłabia tempa, a dla osób, które nie zasięgnęły wcześniej informacji o zespole jest kolejnym zaskoczeniem – pojawia się język włoski, jak w starych operach, jak w przedstawieniu… z tą jednak różnicą, że słuchamy agresywnego rocka. Nadaje to płycie element baśniowości, przenosi w przeszłość… (spójrz na okładkę).
Kolejne utwory („Ghosts Of Forgotten Worlds”, „Aeons Of Raging Darkness”, „ I Belong To The Star”, “Tornado”), utrzymują dotychczasową jakość i szybkość. Pełne są elementów, które zadowolą nawet najwybredniejszych słuchaczy. Dużo tu wirtuozerskich popisów, pasaży, zmian tempa, rytmu, instrumenty korespondują ze sobą, uzupełniają się, przejmują nawzajem swoje funkcje. Szybka sekcja rytmiczna z czystym, wysokim wokalem nie dają wytchnienia. Tak jest przez cały czas słuchania płyty. Oddech łapiemy nieco przy „Anima Perduta” i tu znów język włoski nie tylko nie przeszkadza, ale pasuje do rocka i zamysłu epickiej walki dobra ze złem, podobnie jak odrobina łaciny w utworze „I Belong To The Star”.
„Heroes Of The Waterfalls Kingdom” to ostatnie już zaskoczenie. Wiatr…, a potem opowieść w stylu dawnych średniowiecznych bardów (pomysł stosowany przez zespół już na pierwszej płycie). Spokojnie, ale konsekwentnie przechodzi w mocne rockowe akordy. Dwadzieścia trzy minuty wielkiej epickiej epopei. Melodyczny śpiew, powtórzona przez chór fraza i gitara, (podobne do wcześniejszego brzmienie) zamykają płytę w całość. Do tego tradycyjnie szybkie tempo sekcji rytmicznej… i chór! Tak kończy się opowieść.
Moim zdaniem to najlepsza płyta w karierze zespołu, a być może jest to najlepsza płyta tego roku; w każdym razie bardzo mocny kandydat do tego tytułu mimo wyjątkowo mocnej (w tym roku) konkurencji.