Rozpracowując tytuł kolejnego w karierze Joe albumu, można od razu odnieść wrażenie, że nie będzie on opowiadał o rzeczach łatwych, słodkich i przyjemnych ("Hard Knocks" - szkoła życia, lub też "mocne ciosy", przykre doświadczenia). Cocker opowiada o tym, że w życiu trzeba przyjąć kilka takich ciosów, przypominając lata siedemdziesiąte, kiedy to wypadł z muzycznego biznesu, zaczął pić, rozpadł się jego związek - słowem wszystko, co mogło uczynić go jeszcze silniejszym, ukształtować charakter, nauczyć aby się nie poddawać.
10 premierowych utworów zostało wyprodukowanych przez Matta Seletica (m.in. Carlos Santana), nowego producenta współpracującego z Joe. Chciano na tym krążku uzyskać bardzo nowoczesne brzmienie, zachowując jednocześnie klasyczny charakter i styl Cockera. Udało się to, "Hard Knocks" brzmi wyśmienicie, podkreślając wszystkie smaczki zawarte na płycie. Utwory zostały napisane przez ludzi bliskich artyście - specjalnie dla niego. Podobno dostał aż tyle materiału, że trudno się było zdecydować. Przeważają kompozycje w średnich tempach, dość proste i przyjemne. Rytmiczne, do bólu klasyczne momenty jak tytułowy "Hard Knocks" czy "Get On", przeplatane są wrażliwymi, delikatnymi balladami ("Unforgiven", "So It Goes"). Pojawił się także jeden cover ("I Hope" - Dixie Chicks). Joe śpiewa tak jak nas do tego przyzwyczaił - wkładając w to dużo emocji, łącząc balladowe momenty z rockowymi hiciorami, prezentując swoją niesamowicie rozpoznawalną chrypę. Podobno jedyny sekret takiej barwy to... 2 paczki fajek dziennie i picie po nocach. Klasyczna rock'n'rollowa formuła.
Całość materiału dryfuje gdzieś na granicy akwenów opisanych jako blues-rock, pop, modern soul. Trudno mi jednoznacznie go ocenić, bo mimo że nie przynosi żadnych niespodzianek, nie zaskakuje właściwie niczym, to nadal słucha się tego po prostu bardzo przyjemnie. Niewątpliwie jest to trochę odświeżany kotlet, ale wydaje mi się, że od muzyki ważniejsze są tutaj teksty. Nie zdradzam dokładnie ich treści, bo to sama przyjemność "przestudiować" "Hard Knocks" po swojemu. Zapewne starsi fani znajdą tutaj nieco więcej mądrości, niż młodzież. I chociaż zaliczam się raczej do tych drugich, to nowy album Cockera działa na mnie w sposób nadspodziewanie pozytywny.