Na niemiecką formację Poverty’s No Crime zawsze spoglądałem z lekko pobłażliwym uśmiechem, a jednocześnie z nutą sympatii. Co prawda pierwsze dwie płyty Symbiosis (1995) i Autumn Years (1996) znam bardzo wyrywkowo. Ma znajomość rzeczy zaczęła się tak na prawdę od albumów Slave to the Mind (1999) oraz oczywiście One In A Million (2001). Dlaczego pobłażliwy uśmiech? Muzyka Niemców zawsze wydawała mi się jakby „kobiecym progmetalem „. „Povertisi” nigdy nie grzeszyli technicznymi zawiłościami i wirtuozerią. O brutalności oczywiście nie wspominam:-). W zamian proponowali niebanalny klimat i melodykę wyśpiewywaną ciepłym głosem niekwestionowanego leadera PnC Volkera Walsemanna, który to jest autorem wszystkich tekstów oraz niezłych okładek. Mam również w pamięci znakomity występ kapeli na festiwalu ProgPower 2001. Mimo wszystko nigdy nie deklarowałem się jako wielki fan PnC. Ich płyty wydawały mi się odrobinkę jednostajne i chwilami nawet przynudnawe. Nie podskoczyłem zatem z radości gdy na półkach sklepowych pojawiło się ich najnowsze wydawnictwo The Chemical Chaos. Kolejna płyta zawierająca powielone pomysły – pomyślałem. Instynkt jednak nakazał mi zakupić ów album.....
Po pierwszym przesłuchaniu materiału zawartego na The Chemical Chaos z niedowierzaniem przecierałem uszy. Czy to ten sam band? Oczywiście idea przewodnia pozostała. Melancholia, romantyzm, tęsknota ale......TA PŁYTA NIE MA PRAWA NUDZIĆ!!! Już pierwszy utwór Walk Into Nowhere zawiera nowości w postaci kontrastów dynamicznych i ciekawych, nie pojawiających się wcześniej rozwiązań. Dwa kolejne, połączone ze sobą tracki Every Kind Of Life oraz All Minds In One aż kipią świetnymi riffami i klawiszowo-gitarowymi zgrywkami. Czyżby nowa krew w zespole? Rzut oka na skład. Nie , to wciąż ta sama ekipa. Co za ożywienie!! Być może zespół postanowił poważnie przemyśleć swoją dotychczasową twórczość... czego pozytywnym wynikiem jest ta właśnie płyta. Oczywiście, jak to jest w przypadku znakomitej większości niemieckich wydawnictw, brzmienie albumu jest wyborne. W instrumentalnym Terminal Trip „Poverisi” pokazali również, że potrafią nawet nieźle przyłożyć co z pewnością uraduje serce starych progmetalurgów. Potężne riffy pojawiają się także w utworach Pact With The Past i Do What You Feel. Tak jakby na przekór moim wcześniejszym uprzedzeniom Volker z kolegami postanowili pokazać że nie są do końca „progmetalowymi nudziarzami”:-)
W muzyce Poverty’s No Crime odnajdziemy zdecydowanie delikatne wpływy neo-progressivu. Przeczytałem gdzieś, iż to co obecnie proponuje zespół jest wprost pochodną Dream Theater i The Flower Kings. Jestem się w stanie z tym zgodzić. Niech będzie The Flower Theater lub lepiej The Dream Kings:-). Nie ważne. Istotnym jest, że zespół otrząsnął się z marazmu „nijakości”. Lepiej późno niż wcale.
Przysięgam, teraz będę spoglądał na „Povertysów” z większym szacunkiem. Bardzo bym chciał aby The Chemical Chaos był furtką otwierającą nowy, wspaniały rozdział w historii zespołu...polecam...tym razem nie tylko płci pięknej !