Nangyala to młody holenderski zespół, który już ma na koncie trzy kompaktowe EP-ki i płytę koncertową. Panowie bardzo chcą się zaprezentować polskim fanom i dostarczyli nam ich ostatnie wydawnictwo zatytułowane Eyes Open Wide. A kto wie, czy w wakacje nie zawitają do nas z kilkoma koncertami!
Zabierzmy się więc do słuchania muzyki.Są tu 4 bardzo przyzwoite rockowe numery. Otwierający Solitude to dość złożony, dynamiczny utwór, zakończony udaną solówką na gitarze. Spokojniej robi się na Feelincognito, który utrzymany jest w smutnym, balladowym klimacie. Na podobna nutę zaczyna się również Eyes Open Wide. Po dwóch minutach prowadzony przez gitarzystę zespół gwałtownie przyspiesza i serwuje trzy minuty naprawdę wciągającego, dynamicznego grania, z fajową solówką na klawiszach na końcu. Ostatni utwór, Paragon, z mało ciekawymi melodiami to niestety powrót do przeciętności. Podobno ukazał się on na poprzedniej płytce Nangyali w wersji 12-minutowej i szczerze mówiąc trudno mi sobie wyobrazić, jak można ten kawałek rozciągnąć to takiej długości.
Oceniając płytę należy powiedzieć, że nie jest to zespół na tyle dojrzały, by można było mówić o własnym stylu. Melodie są zazwyczaj zbyt gładkie, żeby głębie poruszyć. Życzyłbym zespołowi więcej odwagi i swobody w rozwijaniu muzycznych tematów, tak jak zrobili to w tytułowym Eyes Open Wide. Tutaj naprawdę robi sie przyjemnie i całkiem progresywnie. Do listy zastrzeżeń można jeszcze dodać wokalistę Daniela Woltgensa, który śpiewa mocno ściśniętym głosem i kojarzy się z Pearl Jam czy REM. Natomiast instrumentaliści spisują się bardzo dobrze. Całej płyty słucha się całkiem przyjemnie, a momentami puls mocno przyspiesza. Na koncert z pewnością bym się wybrał.