Nadstaw uszu, a usłyszysz jak taktuje rytm prawdziwa gwiazda współczesnego elektro-popu. Head First jest piątym albumem brytyjskiego duetu Goldfrapp i nawiązuje do syntetycznej muzyki popularnej lat osiemdziesiątych, przy czym brzmi zupełnie ożywczo, jak brzęk szkła dla obojętnych uszu skacowanego opoja. Naprawdę nie potrzeba akrobatycznych zabiegów, jak stawanie na głowie, by móc usłyszeć jeden z dwóch singlowych przebojów Alison Goldfrapp i Willa Gregory'ego w polskim radiu. Pierwszy, „Rocket”, nieugięcie promował album w szeroko dostępnych mediach będąc zwyczajnie chwytliwym numerem z niewyszukaną partią klawiszy à la Van Halen. W drugim, „Alive”, równie rozrywkowym jak poprzedni, pobrzmiewają echa „Waterloo” Abby, jednak cała kompozycja wychodzi zwycięsko z rzeczonego zapożyczenia, podobnie jak „Rocket” odpierając najmniejszy zarzut braku oryginalności w jednoznaczny sposób, szczycąc się totalnym posłuchem w eterze.
Kupidyn w ruchu bez strzały i łuku* podaje rytm następnej przebojowej „fraszce” pod tytułem „Believer”. Wierzyć się nie chce, z jaką łatwością ta piosenka wywołuje zachwyt nad prostą melodią i przystępnym słowem o miłości. Takich nutek jest tutaj równie dużo jak na najwyższej półce zalegającego kurzu, który wchłania wilgoć równie dobrze jak pojętni słuchacze owe dźwięki. A pozytywnego wrażenia, jakie pozostawia po sobie muzyka duetu Goldfrapp, nie da się łatwo zatrzeć. Nie sposób nie drgnąć przy natchnionej melodii „Dreaming” albo nie podjąć dyskotekowego taktu „Head First” czy też nie ruszyć w tany z „Hunt” w tle. Regularny beat przynosi pop-syntezatorowy utwór „Shiny And Warm”, którego efekty elektroniczne są łudząco podobne do tych wykorzystanych przez Roberta Görla na jego płycie Night Full Of Tension, którą nagrał w 1984 roku przy współudziale Annie Lennox. Całość kończy rzecz na potrojone głosy Alison Goldfrapp, będąca wcale nieodległym echem tego, co robiła wokalnie w swej artystycznej karierze Kate Bush.
Ogólnie, Head First jest najlepszą produkcją tego typu od czasu płyty Kala M.I.A. (2007 r.), która kunsztownie łączy minione westchnienia syntezatorów lat osiemdziesiątych z super technologią nowego milenium. Na szczęście te wszystkie nieziemskie gadżety i „samograjki” nie trafiły w ręce głupców gotowych zaprzedać duszę diabłu, żeby stworzyć i sprzedać w milionie nakładu jakiąś techno-genialną szmirę. Przeciwnie, Alison Goldfrapp i Will Gregory śmiało mogą się pysznić tą chwilą sławy, jaką zgotowało im gorące przyjęcie ich znakomitego dzieła Head First. Sam autor czuje się bezwzględnie uraczony tym, że może z całą swą zachłannością na sztukę poznać jej kolejne prawdziwe oblicze.