Chciałoby się powiedzieć „na początku był chaos..”. W tym przypadku zgrabniej będzie – na początku był amerykański projekt o nazwie Musix, w którym udzielało się dwóch muzyków w osobach Maurica Taylor i Chrisa Lucci. W tak zwanym miedzy czasie panowie skrobali na boku nutki stanowiące podwaliny albumu „Forever and a Day”. Gdzieś w okolicach 1996 roku, po dokooptowaniu wokalisty Paula Vander i gitarzysty Chrisa McIuan narodził się tak naprawdę All Too Human.
Debiutancki krążek „Forever and a Day” nagrany został w teksańskim studio R/R Digital. Ta raczej trudno już dziś dostępna płyta zawierała muzykę będącą niejako hołdem dla progresywnego hard rocka lat siedemdziesiątych. Lwią cześć albumu wypełniają ballady, w których bez trudu można usłyszeć echa twórczości Rush i Queensryche. Tak właściwie to do dnia dzisiejszego „Camels’s Revenge”, ostatni utwór na „Forever and a Day”, uważany jest przez wielu za wizytówkę All Too Human.
Później nadeszły zmiany. Zmiany personalne (pożegnano się z wokalistą i gitarzystą Chrisem McIuan) i stylistyczne. Zespół, tym razem bardziej zdecydowanie, opowiedział się za progresywnym metalem. Wespół ze „świeżą krwią”, wokalistą Donem DuZan i wioślarzem Clinem Wilson, All Too Human na początku 2000 roku powtórnie wkroczył do R/R Digital Studios aby zarejestrować „Entropy”. Nie bez znaczenia był fakt romansu z legendarnym i wszędobylskim Derekiem Sherinianem (ex-Dream Theater, Planet X), który gościnnie wziął udział w nagraniu płyty. Mimo, że Derek dzisiaj nie pamięta (lub udaje, że nie pamięta:-) tamtych czasów (patrz wywiad kol.Druida z Derekiem) wywarł on ogromne piętno na brzmieniu zespołu. Charakterystyczne klawisze Sheriniana plus dość melancholijny progmetal uprawiany przez All Too Human zaowocował nader sympatycznym produktem jakim niewątpliwie jest album „Entropy”.
W zasadzie lektura „Entropy” nie przynosi rewelacji i nowych odkryć. Mamy tu raczej tradycyjny „progresywny łomot” kojarzący się (jak to na ogół bywa) z Teatrem Marzeń (chyba przez Dereka), Queensryche i Fates Warning. Dlaczego więc zachęcam do odsłuchu tej płyty ?
„Entropy” jest bardzo równym, dojrzałym, zagranym poprawnie i spójnym stylistycznie albumem. Nie ma tu niepotrzebnych „wypełniaczy” i cyberiad. Muzycy wiedzą czego chcą i doskonale orientują się jakie są oczekiwania progmetalowych fanów. Owszem – granie takie skierowane jest przede wszystkim do słuchacza zza oceanu. Znakomite wywarzenie melodii (żeby nie powiedzieć komercyjnej przebojowości) i metalowego pazura jest wielce charakterystyczne dla amerykańskich bandów. Najważniejsze jest jednak , że nie jest to płyta „nijaka” jakich wiele na tamtym rynku. Mimo jaskrawych analogii, All Too Human udało się wypracować własne, rozpoznawalne brzmienie. Wypada tu wspomnieć o dość kontrowersyjnym wokaliście Donie DuZan. Dlaczego kontrowersyjnym? Dochodzą do mnie sygnały, iż niektórzy nie tolerują maniery wokalnej Dona. Mi osobiście wokalizy tego pana odpowiadają. Mało tego. Zajmuje on w moim prywatnym rankingu progmetalowych śpiewaków dość wysokie miejsce. Don obdarzony jest czystym, silnym głosem o niezłej skali, często operującym w wyższych rejestrach co jest zapewne powodem niezadowolenia oponentów. To właśnie on jest autorem znakomitych linii melodycznych sympatycznie wpadających w ucho. W mojej ocenie właśnie DuZan jest silnym atutem All Too Human. Już pierwsze przesłuchanie „Entropy” pozwala na wytypowanie faworytów jakimi niewątpliwie są „Hounted”, „E-Killer” i instrumentalny „Arrhythmia”. Pierwszy zachwyca rozmachem, aranżacją i niebanalną kompozycją. Drugi obdarzony jest znakomitym, hiciarskim refrenem trzeci natomiast, zgodnie z regułami progmetalowych wydawnictw, szokuje umiejętnościami warsztatowymi muzyków. Oczywiście reszcie materiału na płycie również niczego nie brakuje:-)
Należą się w tym miejscu dwa słowa wyjaśnienia związane z datowaniem „Entropy”. Oficjalnie album ten wydany został w 2002 roku przez Nightmare Rec. Jednakże płyta dostępna była na amerykańskim rynku w wersji „self-realise” już w roku 2000 (jestem posiadaczem tegoż właśnie wydawnictwa). Zgodnie jednak z aktualnymi katalogami i stroną internetową zespołu należy uważać „Entropy” za album tegoroczny.
Cóż. Dobra płyta, z której powinni być zadowoleni zwolennicy amerykańskiego grania i fani....Dereka Sheriniana.