We are the BORG. You will be assimilated. Resistance is Futile
To pierwsza rzecz, jaka mi się nasunęła po zobaczeniu okładki. Ludzka głowa wsparta na cybernetycznym kręgosłupie, komunikująca się z bazą za pomocą dedykowanego połączenia poprzez gałkę oczną, a następnie transmitująca dane do oczekującego kolektywu. Młody szczep Kolektywu – Dark Suns zasymilował, prawdopodobnie podczas ostatniego rajdu po świecie zwanym Ziemią, niejakiego Kristoffera Gildenlöw, który pochodzi z krainy znanej jako Szwecja. Asymilacja została zakończona sukcesem, czego dowodem jest nagranie audio trwające niespełna sześćdziesiąt minut, przesłane do wszystkich kwadrantów przez Prophecy Production.
Stampede to spokojny cichy utwór (do dwudziestej sekundy). Potem następuje przedstawienie się zespołu, czyli potężna perkusja, mocne gitary i lekko dudniący bas. Ostatnie dwadzieścia sekund tez jest spokojne. Czyli: ciche podejście do statku, abordaż (głównie przez teleportacje), zmasowany atak na ostatnie posterunki obrony i wyciszenie w celu odnalezienia sygnałów życia. Flies In Amber - tutaj KOLEKTYW odsłania swoje prawdziwe oblicze, lekko industrialne, mocno progresywne, sięgające w przeszłość, aby dźwiękami fletu oswoić nowych poddanych. Jednocześnie pojawia się chwilami rozdzierający ryk asymilowanych, którzy się bronią – bezskutecznie. Opowieść snuta przez przewodnika, ludzkim, zrozumiałym głosem, jest kilkukrotnie przerywana potężnym growlującym głosem KOLEKTYWU. Niektórzy już się poddali i albo zginęli, albo rozpoczął się proces asymilacji. Jednym i drugim towarzyszą rozbudowane partie gitar, oraz instrumentów perkusyjnych. KOLEKTYW jest cierpliwy, każdemu daje więcej niż jedną szansę, powraca zwrotkami, refrenami i pasażami. Kończące utwór solo jest podziękowaniem dla tych, którzy już się przekonali i ostrzeżeniem dla pozostałych. Thornchild – te siedem minut zostało w całości poświęcone poszukiwaniu młodszych osobników (najchętniej poniżej piętnastego roku życia). KOLEKTYW zwołuje dzieci młodsze i starsze delikatną balladą i miłym, przekonującym głosem. Prowadzi je muzyką i nagranymi głosami starszych, dzięki czemu wszyscy przedstawiciele w wieku dziecięcym ufnie podążają korytarzami do największego hangaru. Kiedy udało się już zgromadzić wszystkie ustawił je w równych rzędach, chłopców osobno, dziewczynki osobno, a następnie według wzrostu najwyższe z tyłu, najniższe z przodu. Ponieważ osobniki te wykazywały się zdolnościami rozwoju (jak każde dziecko) KOLEKTYW postanowił ich nie asymilować, leczy tylko przyswoić do istnienia, zabierając świadomość, nadając imperatyw podległości KOLEKTYWOWI, pozostawiając jednak ciało w stanie nienaruszonym. Do tego celu użyty został specjalny kolec-cierń (thorn), który każdemu z dzieci został zaaplikowany. W trakcie Rapid Eyes Moment zostały wszystkim asymilowanym wprowadzone nowe wspomnienia, nowe wiadomości i wartości. Nie było to łatwe, wielu się wzbraniało, ale tylko na samym początku. Ponieważ jako podkład zostały użyte interesujące pasaże, przejścia i ciekawa sekcja, a także częstokroć wspólny śpiew kilku członków kolektywu, cały materiał został przyjęty nad wyraz dobrze. I kiedy poza miłymi wspomnieniami, zaczęły pojawiać się obrazy wojen, głodu i zniszczeń – nie zostały one odrzucone. Powoli, powoli do wszystkich docierało, że jest tylko jedna droga, tylko jedna forma życia i choć zbudowana z wielu innych gatunków takich jak King Crimson, Genesis, Opeth, Pain Of Salvation, Ministry, Nine Inch Nails, Brian Eno to łaczy ich wszystkich doskonała Muzyka.
Niepostrzeżenie z międzygalaktycznego korytarza wyłonił się potężny krążownik wysłany w celu odnalezienia zaginionych zaraz po otrzymaniu sygnału pomocy Amphibian Halo. Prawdopodobnie spodziewał się spotkania KOLEKTYWU, bowiem przyjął postać, przez którą wszystko przepływa, jak kapiąca gęsta woda przez grube sito. Lekkie ambientowe echo Briana Eno (The Drop) nie wzbudziło zaniepokojenia KOLEKTYWU. Po cichu zaczął sondować napotkany statek by po dłuższej analizie odnaleźć Grave Human Genuine. Widząc tak dużo mroku, zniszczenia i przede wszystkim ludzkie cmentarzysko dowództwo tego krążownika wpadło w okropny gniew. Używając najbardziej zaawansowanej technologii postanowiło przynieść ocalonym ratunek. W tym celu wysłało zaszyfrowany przekaz oparty na tym samym tle, zawierający jednak odpowiednie wstawki miażdżących gitar, rozbitej perkusji i mrocznego wokalu, tak by nie zostać zauważonym. Transmisja trwała dość długo, aby dokładnie się dopasować zarówno sygnaturą komunikatu do postawionych osłon, jak również aby uniknąć wyśledzenia miejsca nadawania. W pewnym momencie przyszło przetworzone przez instrumenty emisyjne głosowe potwierdzenie od KOLEKTYWU, że wiadomość została przyjęta, zrozumiana i przekazana do archiwum. Udało się, nikt ich nie zauważył. W starych bazach misji ratunkowej odnaleziono zapis, że KOLEKTYW jest podatny na tak zwany The Chameleon Defect. Postanowiono to więc wykorzystać. Podczas najbliższej transmisji ze statku KOLEKTYWU do statku matki podłączono się do ścieżki sygnałowej w momencie jej najwyższej gęstości. Osłonę stanowiła zmasowana deathmetalowa perkusja, klawisze i gitary. Podczas pierwszej części udało się wejść na tę samą częstotliwość i wysyłając wiadomość w druga stronę dostać się na statek KOLEKTYWU. Przez chwilę obawiano się, że ślad zostanie wykryty, ale opętana transmisja z udziałem wymienionych wcześniej instrumentów powtórzyła się, co najważniejsze z wydłużonym czasem. W trakcie, gdy statek komunikował się z bazą, zastępczymi obwodami udało się podłączyć do istniejących jeszcze żywych przedstawicieli gatunku ludzkiego, zarówno do dorosłych osobników jak i dzieci, trzymanych cały czas w hangarze. Udało się wszystkim przekazać, co należy zrobić, aby ów efekt kameleona zadziałał, po czym cichutko, wyciszając wszelkie dźwięki wycofano się. Free Of You tak brzmi komenda pozwalająca uwolnić wszystkich asymilowanych. KOLEKTYW nie wiedział o tym i serwując spokojną gitarę, pianino i bardzo, bardzo delikatną pieśń na dobranoc, nie zdawał sobie sprawy, że jeszcze tej nocy wszystko ulegnie zmianie. Owszem pojawiło się kilka szeptów w lewym kanale, a także jakieś oddalone jazzowe fragmenty, zostały jednak one zignorowane. KOLEKTYW przesłał te pieśń do wszystkich, starszych, młodych, dzieci. Ciekawie brzmiąca perkusja i gitarowy pasaż zaczęły produkować enzym niszczący jednomyślność kolektywu. Gdy pojawia się solówka efekt się wzmacnia, jednocześnie podając instrukcje jak postępować podczas powstania. Pojawia się kobiecy głos, przemawiający głownie do dzieci – wiadomo, że zawsze pójdą za matką. KOLEKTYW myślał, że to przemawia jego matka i całkowicie zignorował ten zakamuflowany przekaz. Nikt z twórców KOLEKTYWU nie pamiętał o małym, prawie niezauważalnym gatunku, którego nawet nie chciało im się asymilować. Kiedy pod koniec transmisji z krzykiem i wściekłością odkryli, co się stało było już za późno. Transmisja została nagle przerwana a w przestrzeni pojawiły się tysiące, setki tysięcy motyli. Papillon (fran. motyl) przypomniał im się, gdy usłyszeli lekko francuskie brzmienie, symfoniczne klawisze i gdy rozległa się opowieść dawno zapomnianego starca, który dawno, dawno temu przepowiedział taką możliwość. Gdzieś tam odezwało się echo statku matki, ale pozostało tylko w tle. KOLEKTYW został odcięty. Na pierwszym planie zagościła symfoniczna muzyka, mocna perkusja i lekko psychodeliczna gitara, oraz nad wyraz czytelny bas. Muzyka bardzo klarowna, lekko epicka, bardzo, bardzo pozytywna, gdyż śpiewały ją właśnie owe motyla, które wykorzystały efekt zamiany. Ostatni growlujący warkot KOLEKTYWU przebrzmiał pod koniec czwartej minuty. Nastała cisza, choć tak w zasadzie nie była to cisza tylko jęk umierającego statku, statku, w którym wszystkie obwody powoli się wyłączały, statku dryfującemu ku psychodelicznej przestrzeni gdzie spotkać można wypalony i martwy komputer sterujący HAL 9000. KOLEKTYW odpłynął w nieznane, krążownik zajął się motylami nie poświęcając mu uwagi i nie niszcząc go doszczętnie – na prośbę ocalałych. I całe szczęście, bowiem ja jestem ostatnim żywym na jego pokładzie i wraz z nim odchodzę w samotność, odchodzę w niepamięć.