Ilość nad jakością… Czasem wydaje mi się, że obecna polska scena progresywna rozmieniła się na drobne. Zespołów mamy w bród, ale nie zawsze grzeszą jakością i nie mogą się równać z „grzesznikami” z lat dziewięćdziesiątych, których imion nie trzeba chyba nikomu przedstawiać;)Na temat niektórych płyt ciężko napisać nawet kilka zdań...
Jak na tym tle przedstawia się propozycja Point of View?
Takich albumów jak „Disillusioned” trzeba słuchać z odpowiednim nastawieniem. Wiadomo, że nie ma co spodziewać się czegoś nowego ani odkrywczego. Nic z tych rzeczy. Nie wszystko musi być odkrywcze. Dla mnie wystarczy, by się takich płyt dobrze słuchało, by mnie czymś zainteresowały. Zespół PoV bardzo zadowalająco spełnia moje oczekiwania. Zdecydowanie jest na czym zawiesić ucho i chociaż „Disillusioned” nie należy do najlżejszych albumów, to czuć na nim umiar. Kąsanie gitar przeplata się z melodyjnym graniem. Perkusja też często pruje ostro, ale i się uspokaja. Najlepszym jednak wieszakiem dla ucha okazały się klawisze. Warto się w nie wsłuchać. Nie pożałowano im szaleństwa, ale stanowią także dobre tło. Pod względem instrumentalnym nie mam się co czepiać. Bez zarzutów.
Muzycznie jest również przyzwoicie. Wielbiciele mocniejszych rzeczy (mam tu metal na myśli;) na pewno znajdą coś dla siebie. Chłopcy z Point of View postawili na jedną kartę - przeplatankę mocnego i lekkiego. Niestety czasem, podczas słuchania, odnosiłem wrażenie, że zaczyna im się to wszystko mieszać i, przykładowo, klawisze grają pasaż pasujący do czegoś spokojniejszego, a gitara upiera się, by grać ostrzej. Może i momentami też za dużo mieszają... W końcu nie powinno się przedobrzać. Progresywna muzyka nie opiera się tylko na zmianach tempa. Całe szczęście nie dzieje się to tak nagminnie. Słuchałem płyty z przyjemnością i bardzo polubiłem wiele momentów. Zwłaszcza kończący płytę „Out Of The Blue”. Ładnie się zaczyna, ładna solówka pod koniec. Jednym słowem w dwóch słowach: przyjemny utwór. Wyróżnić mogę też „Shame”, szybsze „Bleak”, jak i wiele innych... Zacząłem tak jakoś wymieniać do końca, heh. Zresztą co tu wymieniać. Po prostu solidne, porządne granie, od którego emanuje ambicja, która nie musi przysłaniać reszty.
W skrócie:
Jak się prezentuje „Disillusioned”? Muszę przyznać, że nienajgorzej. Czuć, że PoV nie miało zamiaru wydać „bezpłciowca”, tylko pokazać coś naprawdę interesującego. Czy im wyszło? W pewnym sensie tak, ale to chyba jeszcze nie to, czego pragnęli... No, ale próba nie bomba - głowy nie urwie. Czekam na kolejną płytę. Mając bagaż doświadczeń z debiutu, powinno Toruniakom następnym razem wyjść o wiele lepiej.