Co mają wspólnego Europe i Motorhead? Niby nic – toż to skrajnie odmienne wizje rocka – u Szwedów lukier i loczki, u Motorogłowych bezpardonowa jazda bez trzymanki. A jednak! Ogniwo łączące istnieje i w roku 2007 to ono daje solidnego muzycznego kopa w tyłek, podczas gdy wyżej wymienieni tytani milczą. Daje nie pierwszy już raz – sześć lat temu ukazał się debiut Meldrum zatytułowany Loaded Mental Cannon.
Ogniwem jest żona Johna Noruma.
Są pewnie tacy, którzy godzinami zastanawiać się teraz będą co stary lubieżnik Lemmy robił z młodszą o połowę blond-małżonką skandynawskiego gitarzysty (i jej dwoma koleżankami, z którymi Michelle Meldrum-Norum tworzy zespół ochrzczony nazwiskiem liderki). Swoją specjalność robił, czyli rockandrolla – przynajmniej o niczym innym nie wiem. Wystąpił w jednym utworze na Blowin' Up The Machine.
Prawdę mówiąc, nie był do niczego potrzebny – poza spowodowaniem oczywistego zainteresowania płytą wśród licznych swych fanów – panie radzą sobie doskonale bez męskiej pomocy. Z wyjątkiem perkusji, w którą gościnnie uderzać raczy sam Gene Hoglan (Dark Angel, Death, Strapping Young Lad, Devin Townsend).
A udział Lemmy'ego w szóstym na krążku Miss Me When I'm Gone ogranicza się właściwie do wykrzyczenia kilku zdań w duecie z Moą Holmsten.
Sama Moa co prawda śpiewa czasem łagodnie, ale zazwyczaj nawet nie próbuje. Żadnego growlu czy innego skrzeku oczywiście też nie ma – wokalizy są agresywne, mocne (wielu facetom taka moc w gardle bardzo by się przydała), ale jak najbardziej tradycyjne. Mamy do czynienia z brzmiącym nowocześnie hard rockiem w babskim wydaniu. Babskim, bo Meldrum tworzą kobiety – ale określenie słaba płeć bynajmniej nie ma tutaj zastosowania: mówiąc szczerze, muzyka pani Michelle jest znacznie bardziej żywa, ciężka i męska niż ta tworzona przez jej męża pod szyldem Europe (co wspominam o tyle z bólem, że szwedzkich pudli lubię; lecz rzetelność to podstawa i niestety Norumowi musiało się oberwać).
Bez zbędnego kombinowania: prostota, motoryka i do przodu. Średnio trzy i pół minuty na utwór, zwrotka, refren, zwrotka, refren, od czasu do czasu solówka. Nieskomplikowane riffy, tradycyjne, ale i haczące o nu-metal czy stoner. Zdarza się spokojniejszy fragment, jest nawet najdłuższa na płycie (całe pięć minut!) ballada Get Me Outta Here - u Motorhead, Skid Row, AC/DC albo Zakka Wylde'a w końcu też bywają.
Ani to rewelacyjna płyta, ani jakaś super nowość – przeróżnym agresywnym kobietom z gitarami zdarza się atakować świat już od paru dekad. Jednak, w ramach odpoczynku od nieco bardziej rozbudowanych form, dobrze jest się pokiwać przy porządnym, energetycznym rockandrollu – a Meldrum zapewnić to może z pewnością.