Są takie chwile życiu recenzenta, że chciałoby się usprawiedliwić zepsutym odtwarzaczem lub niestrawnością psa po zjedzeniu ostatniego promosa od wytwórni. Są takie chwile, choć przysłana płyta trzyma dobry i solidny poziom. Mnie też to spotkało…
The Awakening to gotycka kapela rodem z RPA. Zapowiadało się pikantnie, a akustyczne intro skutecznie podsyca ciekawość. Dalsza muzyka to mieszanka Sisters Of Mercy, HIM, Type O Negative, i 69 Eyes. Doszukamy się tu nawet ambientu i industrialu. W utworze „Neon Sky” usłyszymy nawiązania do Iced Earth. W „Bleeding” słychać new romantic. Mozolnie rozkręcające się „Oblivion” przypomina niedopracowaną kompozycję Tool. W utworze „Arrow” pobrzmiewa nawet trochę Rammsteina. Sporo tego wszystkiego, wiele ingrediencji w jednej gęstej zupie, ale The Awakening gra po prostu soczysty kawał rocka, znakomicie wyprodukowanego. Mamy więc sporo chwytliwych melodii, motoryczne i ciężkie riffy oraz mrocznawą atmosferę. Dodajmy do tego jeszcze wokalistę, wyciskającego z gardła gotyckie „dołki”. Wystarczy posłuchać utwory tytułowego, czy psychodelicznego „Asylum”, a znamy kapelę i jej ósmy krążek na wylot. Jest przewidywalny, schematyczny, ale słucha się go przyjemnie.
O takich płytach jak „Razor Burn” pisze się z trudem. Takie krążki są dla recenzenta czymś, co trzeba skonsumować. Spróbujcie zrecenzować niedzielny kotlet schabowy, a zrozumiecie, o co chodzi. Przecież jedliście to już tyle razy, więc jak można napisać o tym elaborat? Takie płyty to coś, co po prostu jest. Są one, na swym dobrym poziomie, pośrodku. Kotłują się między sztampą, a znakomitością. Słucha się ich po raz któryś, ale w zasadzie nie wiadomo, co napisać i co myśleć. Tak samo jest z „Razor Burn”. Niby jest fajnie, melodyjnie, ciężko, ale to już wszystko było. Niby jest tu klimat, płyta jest spójna i trzyma równy poziom, niby bardzo przyjemnie się słucha w czasie sprzątania, gotowania, albo młócenia w Diablo, lecz tylko TYLE. Wiele kapel zagrało to lepiej, ale przecież równie sporo grajków ten schemat pogrążyło we własnym debilizmie. Nie oczekuję, że każda grupa będzie próbowała wykrzesać rewolucję lub wyrzeźbić kamień milowy dla ciężkiej muzyki, ale pewne schematy są już nieco zbyt wyświechtane. Samym pochodzeniem The Awakening do historii nie przejdą. Tym bardziej nie uczynią tego płytą „Razor Burn”. Fani melodyjnego rocka gotyckiego, nasączonego ciągotami do list przebojów, z pewnością rzucą się do sklepów za tym krążkiem. Im ta płyta jest przeznaczona. Tacy słuchacze będą ten krążek ubóstwiać. Ambitniejszym poszukiwaczom dźwięków nie polecam „Razor Burn”.