1. Nazis 1994/ 2. Happiness/ 3. Revelations/ 4. Touch The Sky/ 5. Foreign Sand/ 6. Freedom Train/ 7. You Had To Be There/ 8. The Key/ 9. Everybody Hurts Sometimes/ 10. Loneliness…/ 11. Dear Mr Murdoch/ 12. Old Friends
Całkowity czas: 48:14
skład:
Roger Taylor (drums, vocals, guitar and stuff)
Jason Falloon (guitars)/
Phil Spalding (bass)/
Mike Crossley (piano and keyboards)/
Catherine Porter (backing vocals)/
Joshua J Macrae (programming)/
Yoshiki (drums, piano and synthesiser on Foreign Sand)/
Jim Cregan (guitars on Foreign Sand)/
Phil Chen (bass on Forein Sand)/
Dick Marx (strings arrangement on Foreign Sand)/
Brad Buxer, Geoff Grace (programming on Foreign Sand)
Roger Taylor… Nie kojarzycie gościa? A co to za przystojniaczek siedział za queenowską perkusją? Kto cały czas nosi te ciemne okularki? Kto ma ten charakterystyczny głos? Proszę państwa! Oto Roger Taylor i jego solowy album „Happiness?”.
Zabieram się do tej płyty w samotny wieczór, przy szklaneczce mojego ulubionego schłodzonego napoju i zastanawiam się czego spodziewać się po muzyce, która zaraz wypełni tą nocną ciszę… Kawałków w stylu The Cross (zespół Rogera Taylora), a może czegoś jak repertuar Queen? W końcu nastawiam się na luźną, lekką, niezbyt skomplikowaną muzykę, wciskam przycisk „play” i… po paru minutach… po prostu doznaję szoku…
Zaczyna się dość ciężko, od niemalże rapowanego „Nazis 1994”. Taylor porusza tu temat szerzącego się neonazizmu na świecie (jest to niestety problem wciąż aktualny). Chociaż utwór przypadł mi do gustu, to jeszcze nie było to. Dopiero drugi kawałek daje do zrozumienia, że mamy do czynienia z czymś niezwykłym. Urocza pianolka na początek tytułowego utworu o szczęściu, utworu prostego i przyjemnego. Znów potwierdza się zasada, że najprostsze rzeczy są najpiękniejsze. To mnie po prostu zauroczyło.
Happiness just can't be bought
Such purity more precious still than gold
And happiness just can't be taught
When you’re young or if you're old
No matter how - how hard you try
In your own life, and through your years
With every up - must come a down
Enjoy the laughter and the tears
Of happiness
I zaczęła się jazda. Zrozumiałem, że nie ma tu mowy o żadnym Queenie. W żadnym wypadku nie mówię że Queen jest gorszy, lub lepszy. Ta muzyka jest po prostu inna. Nie ma co liczyć na mayowską solówkę, głos Mercury’ego, czy te charakterystyczne, trójgłosowe chórki. Najważniejsze jest to, że podczas słuchania nie czuć by czegoś brakowało. Taylor udowadnia, że sam też potrafi wiele. Sprawdza się jako wokalista, gitarzysta no i jako perkusista oczywiście.
Wracając do płyty – czwarty utwór, „Touch The Sky”, po prostu mnie ściął. Półtoraminutowy wstęp pełen śmiechów w tle to chyba najlepsze sekundy płyty, poprzedzające też, moim zdaniem, najlepszą kompozycję tej płyty. Są one zalążkiem żywiołowego, dynamicznego i do bólu chwytliwego numeru. To się Rogerowi naprawdę udało.
And when you smile - honey it's a cinch
I'd crawl for miles - it's worth every inch
I'd touch the sky honey - for you ooh ooh
Następne dwie, najdłuższe na płycie kompozycje, „Foreign Sand” i „Freedom Train”, to również jedna z mocniejszych stron albumu. „Foreign Sand” to bardzo ładna, spokojna ballada, ze świetną gitarową solówką, „Freedom Train” zaś klimatem i formą wraca troszkę do „Nazis 1994”, lecz nie do końca. Co by tu jeszcze wyróżnić…? Może „Old Friends”, napisany dla Freddiego Mercury’ego, „Loneliness”, czy „The Key”. Cóż, cała płyta jest bardzo spójna, nie daje oderwać ucha i trudno wybrać jakiś słabszy punkt. Być może takowy nawet nie istnieje…
Loneliness... is the greatest curse
And loneliness... is hell on earth
They say it's all in the mind
Well I'm sure that's true
But knowing isn't a cure
It don't help me or you
"Loneliness…" Rogerowi ta muzyczna samotność wyszła na dobre. Jak już pisałem, niczego tej płycie nie brakuje. Wręcz przeciwnie. Otrzymałem dużo, dużo więcej niż się spodziewałem - muzykę bardzo dojrzałą, niekomercyjną, z sensem, artyzmem, muzykę nastrajającą optymistycznie, a nawet troszkę wzruszającą. Jednym słowem „Happiness?” wielce mnie zaskoczyło. Warto zapoznać się z twórczością tego sympatycznego człowieka, tym bardziej że jest ona, co wyraźnie słychać, stworzona z sercem i powinna zapewnić wiele przyjemnych chwil miłośnikom Queen, artrocka, a nawet mniej wybrednemu słuchaczowi.