Germańska inwencja i pomysłowość w muzyce rozrywkowej nie należała nigdy do szczególnych. Niemcy głównie zajmowali się powielaniem pomysłów anglosaskich, robili to z przysłowiową solidnością (obecnie coraz mniej mająca wspólnego z rzeczywistością) i dlatego dawało się tego słuchać. Mint postanowił spróbować swoich sił na brit-popowym polu. Z całkiem przyzwoitym rezultatem. Pierwsze trzy utwory dość dynamiczne i przebojowe , w stylu Coldplay, Suede, Franz Ferdinand (image grupy też nieco podobny) – melodyjne, fajne, tylko dość podobne do siebie. Najlepiej prezentuje się pierwszy – „Loving Every Memory”. Ostatni „Step Away” to już dziełko poważniejsze – ponad siedem minut, mocno w stylu Oasis (tym razem), nawet wokalnie też podobne, doprawione do tego psychodelią, w stopniu nieco większym niż w grupie braci Gallagherów bywa.
Słucha się tej płytki (no, płytki – nieco ponad 20 minut) bardzo sympatycznie i przyjemnie. „Loving Every Memory” przy pewnej promocji mógłby nawet zaistnieć na listach przebojów, bo ma dokładnie wszystko to co, potencjalny przebój powinien mieć. Po pierwsze łatwo wpada w ucho.
Zobaczymy co z nich wyrośnie.
Aha, fajna okładka.