wydawnictwo:
Produkcja własna / Self-Released 2005
01. Wrzask 02. W ciemności 03. Kamień na kamieniu 04. Powoli 05. Drzewa 06. Dom 07. To słowo to koniec 08. Cztery kolory 09. Lustro - (eksperymentalnie)
Całkowity czas: 39:15
skład:
Katarzyna "KAHA" Żwirek - vocal;
Rafał Kędzierski - guitar, vocals;
Łukasz Skowroński - bas;
Grzegorz Zawadzki - drums
Pierwsza płyta zespołu DEATHSTROKARDIA to prawie czterdzieści minut całkiem ciekawego materiału. Na samym początku miałem kłopot z wymówieniem nazwy, ale trochę ćwiczeń i kłopot zniknął. Rozpoczynający ją Wrzask jest taki jak jego tytuł. Mocne przesterowane gitarowe riffy, opętańcza perkusja i śpiew. Oj, nie jest łatwo. Wokal Kahy jest trudny w odbiorze przy pierwszym przesłuchaniu, jednakże po kilku można się do niego przyzwyczaić. Wokal jest specyficzny, kojarzy się mocno z Anją Orthodox (Closterkeller). Na samej płycie jest dużo deklamacji (W ciemności), co odbieram lepiej niż śpiew. Dużo jest też zaciągnięć w wysokich rejestrach, co tworzy ciekawą mieszankę w porównaniu z dość niskim głosem wokalistki. Autorami tekstów są Rafał Kędzierski i Anna Zdyb. Teksty są dość pesymistyczne i dołujące, ale sama muzyka również do weselnych nie należy, więc wszystko ładnie się ze sobą komponuje. Martwi mnie tylko dykcja i akcenty. Nie wiem czy jest to działanie celowe, czy też po prostu zespół nie potrafi zgrać muzyki z tekstem (lub odwrotnie)
Jest miasto mury okna światło
VENI VIDI – tu zostaniesz
Po co miałbyś stąd uciekać
Oczy nie zobaczą bramy
Wolny wybór nie istnieje nie istnieje prawo błędu
Z duszy kamień na kamieniu
Żadnych myśli brud i nędza!
Jeśli chodzi o gitarę to jest ona zarówno mocna, poszarpana (Wrzask, Drzewa) jak i abmientowo-toolowa Powoli. Buduje ciekawe nastroje, płyta obfituje w ciekawe aranżacje. Zarówno brzmienia jak i barwy tejże gitary są przeróżne. Słychać, że gitarzysta porusza się po wielu gatunkach muzycznych. Choć najwyraźniej słychać tu metal z licznymi muzycznymi wstawkami. Ciekawa jest też perkusja – perkusista nie tylko daje podkład pod
resztę muzyków, ale co jakiś czas prezentuje swoje umiejętności, tworząc ciekawe przejścia.
Najdłuższy utwór na płycieCztery Kolory po raz kolejny udowodnił, że długość ma znaczenie. Rozwija się, „rozpełza”, oplata słuchacza swoją magią. Tak się jakoś powolutku wszyscy rozgrzewają, aby pod koniec przyspieszyć i grać prawie death metal. Bardzo interesujące rozwiązanie. Ciekawym utworem jest też ostatni Lustro, gdzie wokal jest zdecydowanie męski, choć przepuszczony przez korektor.
Po tobie jałowa ziemia
Zły pejzaż co w ciało mi wrasta
Twe dłonie są zimne ja kamień
W mych oczach nie ma już blasku
Do lustra podchodzę powoli
Do lustra podchodzę spokojnie
Gdy ogień trawi mój dom
W mych oczach już nic nie płonie
Nic nie płonie
Ogólnie rzecz biorąc, płyta jest ciekawa. Ma jeszcze trochę mankamentów, choć niektóre z nich mogą wynikać z celowego działania. Album dobrze wydany, z nadrukiem na krążku i wkładką, gdzie znajdziemy teksty i inne informacje. Nie pozostaje mi życzyć nic innego jak dalszego rozwoju i czekać na kolejne nagrania i występy na żywo.