...the empty streets
the songs of twilight
the clouds at rest
the churchbells chiming
a scarecrow shudders
and some birds tremble
i looked at you and saw it's time...
Za oknem zima. To chyba czas na to, by opisać dzieło wyjątkowe, stworzone przez wyjątkowych ludzi. Current 93 to głownie praca Davida Tibeta i Stevena Stapletona. Istnieją sobie tak już 20 lat, nagrali mnóstwo albumów, które niestety w Polsce kompletnie nie są znane. Tej muzyki nie da się określić jednym słowem, nie da się wrzucić do żadnego worka - to głównie dlatego, że poszczególne albumy różnią się od siebie. A "Soft Black Stars" różni się chyba najbardziej.
...alpha and omega
the great in the small...
Nie ma na tym albumie elektroniki, nie ma loopów. To w zasadzie dźwięki fortepianu (skomponowane przez Michaela Cashmore'a) i melorecytowana poezja Tibeta. Gdzieniegdzie tylko słychać inne instrumenty - smyczki, flet...
...some years ago
we had sat down and wept
with the sea in our ears...
W zasadzie ze wszystkimi albumami, które mam w swojej kolekcji, wiąże się jakaś historia. Z tym - wakacje, morze, łzy... To album na zimne, deszczowe (lub zwyczajnie zimowe) wieczory. Album, którego się po prostu słucha. Bo z wrażenia nie jest się w stanie robić nic innego. I chociaż nie jest to typowa dla Tibeta opowieść o śmierci i apokalipsie, a raczej bardziej osobista - o dzieciństwie, Chrystusie, tragicznej miłości - to i tak przejmuje na tyle, że ciało drży, a łzy pojawiają się same. Niektórzy fani po usłyszeniu utworu "Larkspur and Lazarus" doszli nawet do wniosku, że zmiana tematyki na albumie jest formą egzorcyzmu, rozliczenia się Tibeta z życiem, z wartościami, które kiedyś były dla niego prawdziwe, a już nie są.
...if I could have one wish
as in the fairy tales
I would unmake my past
and rise like Lazarus
and stand in sunlight
and banish all the dark...
Przejmują teksty, przejmuje na pozór prosta muzyka, przejmują niesamowicie niepokojące - ton i intonacja głosu wokalisty.
Tak krótko znam Current 93, a już jednym z największych moich muzycznych marzeń jest usłyszenie go na żywo. Na koncercie. Chociaż ciężko wyobrazić sobie, jak ktoś może przekazać więcej emocji niż na tym albumie. Prawdopodobnie na koncercie Currenta eksplodowałabym. W zasadzie to ciężko to opisać, tego trzeba posłuchać. A do głowy przyjdą nam rzeczy, o których istnieniu nawet nie śniliśmy, czas zacznie płynąć wolniej...
...I knew at last it's only time
I'll come in glory
end of story.