Jest grono kapel, których nazwy każdy szanujący się fan progmetalu wymawia z bogobojnym szacunkiem. Z pewnością należy do nich nieistniejąca już holenderska formacja Lemur Voice, która pozostawiła po sobie tylko dwa albumy: Insights (Magna Carta 1996) i Divided (Telstar 1999). Bezsprzecznie motorem napędowym i gwiazdą „Lemurów” był wielce utalentowany i charyzmatyczny gitarzysta Marcel Coenen. To właśnie on został zaproszony przez Magna Cartę w 1996 roku aby wystąpić u boku takich gwiazd jak John Petrucci, Mike Portnoy, Trent Gardner i Jake E.Lee w projekcie poświęconym Rush – Working Man. Nie dziwi zatem fakt, iż po rozpadzie Lemur Voice oczy fanów skierowane były na Marcela, który w 1999 roku powołał do życia Sun Caged.
Nie do wiary – kapela dopiero po czterech latach dorobiła się pełno wymiarowego wydawnictwa. W międzyczasie zespół dość intensywnie poszukiwał i eksperymentował czego dowodem są trzy EPki: Scar Winter (2000), Dominion (2001) i Promo 2002. Na Scar Winter zespół zaskoczył wszystkich swoim flirtem z death metalem. Obok gościnnie występującego Gregoora van der Loo (ex – Lemur Voice) i Laury van Driel zatrudniono rasowego “growlowca” w osobie Nicka Hameury. Dominion natomiast jest zwrotem w kierunku muzyki fusion. Tam też skład zespołu właściwie się ustabilizował. Co prawda przy mikrofonie stał inny wokalista niż na płycie Sun Caged – Sascha Burchardt ale instrumenty obsługiwane były przez właściwych muzyków: gitara – Marcel Coenen, bas- Rob van der Loo, perkusja - Dennis Leeflang (ex-Within Temptation) i klawisze - Joost van den Broek. Ten ostatni okazał się wyśmienitym nabytkiem. Młody, dwudziestoletni człowiek o fizjonomii piętnastoletniej dziewczynki jest kapitalnym showmanem i muzykiem. Docenił go również sam mistrz Arjen Lucassen zapraszając do udziału w trasie koncertowej Star One, która odbyła się w 2002 roku co zostało uwiecznione na wydawnictwie DVD. Promo 2002 było EPką , która stanowiła stylistyczną zapowiedź tego co miało być na płycie długogrającej. Tu także słyszymy właściwego wokalistę - André Vuurboom’a, którego nienaganny wokal bardzo, ale to baaardzo kojarzy mi się z ...Nickiem Kershawem:-)))
To ciekawe. Zespół zatoczył stylistyczne koło i po wszystkich deathowo-fusionowych eksperymentach powrócił do korzeni. Na płycie Sun Caged słyszymy bowiem świetnie zrealizowany i brzmiący klasyczny progmetal bez jakichkolwiek zanieczyszczeń. Atmosfera płyty przypomina nieco niezapomniany Falling Into Infinity Teatru Marzeń. Być może chodzi tu o bardzo charakterystyczne klawisze Joosta, który nie kryje swoich fascynacji Derekiem Sherinianem. Jeżeli dodamy do tego lekko Star One’owe brzmienia uzyskamy dość ciekawy Dreamowo-Ayreonowy rezultat. Na płycie uważny fan odnajdzie nagrania starsze. Są one jednak kompletnie przearanżowane i zmienione. Posiadają również nowe teksty, a co za tym idzie i tytuły. Autorem wspomnianego przeze mnie wcześniej niesamowitego brzmienia zespołu jest sam Arjen Lucassen, który zgodził się zasiąść za stołem mikserskim. Efekt okazał się na tyle szokujące, iż materiał zebrany na „starych” EPkach wypada nieomalże amatorsko. Właściwie na płycie Sun Caged nie ma słabych utworów. Wszystkie zasługują na najwyższe uznanie. Marcel Coenen gra jak zwykle wyśmienicie zaskakując słuchacza co rusz efektownymi fajerwerkami technicznymi.
Niestety muzyka Sun Caged jest daleka od twórczości Lemur Voice. Podobno nigdy nie wchodzi się do tej samej wody. Płyty Lemur Voice należy odłożyć na półkę opatrzoną etykietą „wielcy progmetalu” i.....cieszyć się „starym”, nowym kapitalnym bandem jakim jest Sun Caged. Świetna płyta, która z pewnością znajdzie miejsce w moim zestawieniu PROGMETAL HOT TEN 2003!!!