„Dni wiatru” to druga płyta sopockiej Ścianki ,jednego z ciekawszych zespołów polskiej sceny alternatywnej. Po sukcesie „Statku Kosmicznego”, który okrzyknięty został przez „Tylko rock” debiutem roku panowie Cieślak, Lachowicz, Kowalczyk i Koczan (ten ostatni zastąpił na basie Wietnamczyka Tran Chi) nagrali album niezwykle trudny w odbiorze, który trudno zakwalifikować do jakiegokolwiek muzycznego stylu.
Materiał na tej płycie trudno nawet nazwać muzyką, jest to raczej słuchowisko utrzymane w klimacie zimy i psychodelii. Nie usłyszymy tu ani gitarowych riffów, ani perkusji, są za to szumy, trzaski i najróżniejsze odgłosy (np. pociąg w „Czarnym autobusie”). Nie da się więc tego słuchać z kolegami przy piwie, czy na imprezach. Aby zrozumieć artystyczną wrażliwość, jaką oferuje nam Ścianka trzeba się skupić na tej muzyce, a przede wszystkim mieć otwartą głowę, lubić eksperymenty. Gitara akustyczna pojawia się tylko w dwóch utworach: „Latający pies” i „The Iris sleeps under the snow”. Cała reszta przepełniona jest ambientem, czy wręcz non-music, monologami, szeptami, elektroniką. „The Iris..” jest zdecydowanie najlepszym punktem albumu, genialnie zaśpiewanym przez Maćka Cieślaka. Tak naprawdę to jedyny stricte rockowy numer na płycie, będący odskocznią od klimatu mroku i tajemniczości. Utwór ten znalazł się na EPce pt. „…Only your bus doesn’t stop here” gdzie znajdują się trzy wykonania tej piosenki: Ścianki, Myslowitz i Kasi Nosowskiej.
„Dni wiatru” są płytą dojrzałego zespołu, który nie boi się muzycznych poszukiwań, a przy tym nagrywając album w zupełnie innej stylistyce wystawia fanów na ciężką próbę. Warto jednak wsłuchać się w tą muzykę, spróbować zinterpretować ją według własnej woli a wtedy możliwe, że zostanie w głowie i nie opuści jej już nigdy.