Każdy, kto choć trochę interesuje się rockiem progresywnym, spotkał się z nazwiskami Karl Groom i Clive Nolan. Szczególnie to drugie nie powinno być Wam obce. Znany przede wszystkim z zespołu Pendragon, ten multiinstrumentalista, wokalista i autor tekstów, jest jednym z najbardziej zapracowanych i niezmordowanych współczesnych muzyków. Obok swojej macierzystej formacji jest również członkiem Areny, a swego czasu przewodził grupie Shadowland, w której nawet śpiewał. Współpracował też z Oliverem Wakemanem, Ayreon, Landmarq, Tracy Hitchings, Strangers on a train, Edge of Sanity, Dragonforce, a w 1993 wraz ze wspomnianym już Karlem Groomem wyprodukował płytę grupy Ulysses.
Zespół powstał w Niemczech pod koniec lat 80-ych. Swoją pierwszą płytę zatytułowaną \"Neronia\" nagrywał od 1989 roku, ale udało się ją wydać dopiero w 1993r. Jest to jedyna płyta nagrana pod nazwą Ulysses, ze względów formalnych zespół musiał zmienić nazwę i drugi album, który został wydany dopiero w 1994r., był sygnowany mianem takim jak tytuł pierwszej czyli Neronia.
Debiut Ulyssesa jest naprawdę imponujący. Stylistycznie zespół porusza się gdzieś pomiędzy Marillion a Pendragon. Głos wokalisty Gerarda P. Hynesa przypomina troszkę Nicka Barretta, a z drugiej strony Fisha, ale jest jednak oryginalny i bardzo ciekawy. Również Mirko Rudnik ze swą grą na gitarze wpisuje się w spektrum gitarzysty Pendragon. Słychać to szczególnie w przepięknym utworze \"The Sunday Rusing\" z rewelacyjną solówką.
W dwóch utworach: \"Teenage sweet hearts\" i \"Lost to this Word/Forever lost\" gościnnie udziela się Tracy Hitchings znana głównie z zespołów Quasar i Landmarq, ale również nagrywa solowe płyty i współpracowała z zespołami Pendragon czy Gandalf. Ma ona dość charakterystyczny głos, który naprawdę rewelacyjnie wkomponował się w stylistykę Ulysses.
Album jest bardzo równy, wszystkie utwory są na naprawdę wysokim poziomie wykonawczym i kompozycyjnym. Szczególne wrażenie robią dłuższe, epickie utwory wspomniany już \"Teenage Sweet Hearts\", \"Days gone by\", a przede wszystkim kończący \"Freedom will be mine\". Kojarzy się troszkę swoim rozmachem i zmianami tempa z marillionowskim \"Script for a Jesters tear\".
Debiut Ulysses wpisuje się idealnie w rock progresywny początku lat 90-ych. Nie jest to na pewno arcydzieło, ani płyta wykraczająca poza standardy gatunku, ale ma swój niezaprzeczalny urok, jest przepełniona wielką pasją tworzenia i radością grania. Brzmienie albumu jest w dużej mierze zasługą wspomnianych na wstępie producentów, którzy sprawili, że \"Neronia\" śmiało może stanąć obok płyt z tamtego okresu takich jak \"The window of life\" Pendragon, \"Casino\" Casino, \"Ever\" IQ, \"Ring of roses\" Shadowland, \"Infinity parade\" Landmarq, \"More than meets the eye\" Jadis, czy \"King\'s journey\" Fancyfluid.